Przeszedłszy w poprzednim odcinku do samego końca Central Parku, postawiłem już nie wracać pieszo kolejnych 4 km, za to metrem na dolny Manhattan. Znalazłem najbliższą stację, a tam długo nie zastanawiałem się nad kierunkiem, widząc napis WTC.
Downtown Manhattan
Dolny Manhattan to najstarsza część miasta, wysunięta na południe wyspy. Nie wygląda bynajmniej jak starówki miejskie, które znamy z Europy. To tu znajdują się gęsto postawione wysokie wieżowce, kompleks World Trade Center, nowojorska giełda czy Federal Hall – pierwsza siedziba kongresu Stanów Zjednoczonych.
Dwie wieże World Trade Center
W drugiej połowie lat 60. rozpoczęła się budowa nowego kompleksu biurowego w Nowym Jorku, mającego zadziwić cały świat. Po trwających kilka lat pracach, w 1973 roku powstały dwie bliźniacze wieże, o wysokości 415 i 417 metrów. Przez dwa kolejne lata były to najwyższe budynki na świecie, póki nie powstały wieże paliwowego koncernu Petronas w Malezji.
Wtręt patriotyczno-inżynieryjny: jeszcze wcześniej, bo w 1974, WTC zdetronizowane zostało przez polski maszt radiowy w Konstantynowie. Mierzył 646 metrów i był w najwyższą konstrukcją na świecie wzniesioną przez człowieka. Był, bo przez błędy w konserwacji runął w 1991 roku. Wieże WTC niestety także runęły, ale w wyniku zamachu. Rekord ten został pobity dopiero kilkanaście lat później przez budynek Burdż Khalifa w Dubaju.
Niezależnie od tego co na świecie, dwie wieże stały się kolejnym z symboli Nowego Jorku, chętnie fotografowanym, pokazywanym na filmach i pocztówkach. To był jeden z najbardziej prestiżowych adresów na Manhattanie. Oprócz dwóch najwyższych budynków, obok stało kilka mniejszych, w sumie siedem. Niewątpliwie górował nad całym Manhattanem, a nazwa, w tłumaczeniu – Światowe Centrum Handlu, nie wydawała się wcale na wyrost.
Zamach na WTC 9/11
Tu będzie o tym jak doszło do zamachu i runięcia wież w 2001 roku – jakby co, to przypominam o możliwości przewinięcia do kolejnego akapitu, gdzie akcja wraca to teraźniejszości 🙂
Czas się zatrzymał w tym miejscu pamiętnego 9 września 2001. Tego dnia rano, 19 terrorystów z ugrupowania Al-Kaida będących pasażerami lotów krajowych, porwało cztery samoloty. Akcja była niebywale dobrze skoordynowana. Uprowadzone maszyny to dwa szerokokadłubowe Boeingi 767 oraz dwa mniejsze Boeingi 757. O godzinie 8.46 pierwszy Boeing 767 z wbija się w pierwszą wieżę WTC. Wybucha pożar, panika, na tą chwilę nie wiadomo, czy to nieszczęśliwy wypadek, czy też zamach. Po zaledwie kwadransie, kolejny 767 dosięga drugą wieżę. Oba samoloty startowały z położonego o godzinę lotu Bostonu, zatem miały jeszcze dużo paliwa w zbiornikach. Staje się oczywiste, że to nie przypadek. Niedługo potem Boeing 757 wbija się w jedno ze skrzydeł budynku Pentagonu koło Waszyngtonu. Ostatni z samolotów rozbija się w niezabudowanym terenie na skutek heroicznej walki pasażerów – najprawdopodobniej ostatnim celem był budynek Białego Domu lub Kapitolu w stolicy kraju.
Terroryści byli doskonale przygotowani do swojej akcji. Zdołali przejąć kontrolę nad samolotami oraz skutecznie nimi pilotować. Obaj „piloci” także trafili za pierwszym razem w swoje cele, co nie było wcale łatwe, biorąc pod uwagę gabaryty i prędkość samolotu oraz przekrój wieżowców. Tylko skoordynowane uderzenie, niemal jednocześnie w kilka celów mogło zapewnić powodzenie tej akcji – i tak się stało. Kolejny samolot uderza w Pentagon, a na Amerykanów pada blady strach. W przestrzeni powietrznej USA w przeciętny poranek znajdują się tysiące samolotów. Ile z nich jeszcze jest porwanych i dokąd zmierzają? Zapada błyskawiczna decyzja o zamknięciu przestrzeni powietrznej nad całymi Stanami, prezydent wsiada w Air Force One, z baz wojskowych startują myśliwce. Ostatni porwany samolot rozbija się nie osiągając celu, a wszystkie inne znajdujące się obecnie w powietrzu maszyny zostały zmuszone do wylądowania na najbliższym możliwym lotnisku. Przestrzeń powietrzna opustoszała i dopiero wtedy można było stwierdzić, że żaden kolejny samolot nie został porwany.
W obu wieżach WTC trwa pożar. Rozciągający się na wiele pięter. Ci znajdujący się na piętrach poniżej uderzenia mają szansę uciec, wielu się udaje. W wieżowcach pracuje normalnie kilkanaście tysięcy ludzi, nie ma fizycznie możliwości aby wszystkich ewakuować śmigłowcami w krótkim czasie. Odbywają się dantejskie sceny, ludzie w obawie przed śmiercią w ogniu skaczą z okien, przyspieszając wyrok. Pożar trawi stalową konstrukcję budynku, doprowadzając do jej rozgrzania i osłabienia wytrzymałości. Wówczas, po kilkudziesięciu minutach, pod swoim własnym ciężarem, wieża się składa jak domek z kart i zapada, grzebiąc uwięzionych wewnątrz ludzi. Tego samego dnia runął także niższy budynek WTC7.
Służby nie mogą natychmiast przystąpić do akcji, gdyż wraz z upadkiem wieży powstaje ogromna chmura dymu i pyłu, na jednym z nagrań widać, jak ludzie przed nią uciekają. Wewnątrz biurowców, na pokładach samolotów oraz w działaniach ratowniczych życie straciło niespełna trzy tysiące ludzi. Jest to najpoważniejszy w skutkach zamach, jaki miał miejsce na terenie Stanów Zjednoczonych.
Dla Amerykanów 9/11 (11 września 2001) jest to bardzo znacząca data, gdyż oprócz ofiar zaatakowano najważniejsze symbole Ameryki. Po zamachu USA rozpoczęły zmasowane działania wojenne na Bliskim Wschodzie wymierzone w organizację terrorystyczną Al-Quaeda (Al-Kaida) i jej przywódcę, Osamę Bin Ladena. Konsekwencje dotknęły także liczne branże gospodarki, przez co skutki odczuło wiele krajów na całym świecie.
Amerykanie w rozmowach o tym wydarzeniu często wspominają, co robili w czasie, gdy to się stało. Pamiętam też swoje doświadczenie w tym względzie – byłem wówczas licealistą i wróciłem ze szkoły do domu rodzinnego (amerykański poranek to europejskie popołudnie). Zastałem domowników zgromadzonych przy telewizorze, którzy z przejęciem opowiedzieli, co się właśnie wydarzyło – i w tym momencie ku zaskoczeniu wszystkich drugi samolot uderzył w drugą wieżę. W takim momencie różne scenariusze przebiegają przez głowę, z wojną atomową włącznie… Na tym jednak się skończyło.
Motyw dwóch wież górujących nad Nowym Jorkiem chętnie wykorzystywany był przez lata w filmach i teledyskach. W pierwszych latach po zamachu z niektórych z nich próbowano nawet usuwać te sceny, jednak na dłuższą metę rzeczywistość trudno zakłamać, niezależnie jak tragiczna by ona nie była. Zatem ku pamięci, oto dwa filmy z lat 80. z widokiem dwóch wież – teledysk Madonny i ostatni odcinek serialu 07 zgłoś się 🙂
World Trade Center dziś
Dzisiaj miejsce WTC pełni częściowo rolę historyczną, a częściowo tą samą co pierwotnie. W miejscu dwóch zawalonych wież znajdują się obecnie symboliczne pomniki, dwa głębokie na kilkanaście metrów dwupoziomowe wykopy z fontanną zbudowane na planie nieistniejących wieżowców. Dno Pomnik jest minimalistyczny i symboliczny. Niższy poziom wykopu, o mniejszych rozmiarach sprawia wrażenie otchłani – gdyż dno jest niewidoczne dla obserwatorów dookoła. Oba pomniki otoczone są tablicami z nazwiskami wszystkich ofiar – obsługa w dniu urodzin każdej z nich zatyka obok kwiat.
Nieopodal znajduje się muzeum poświęcone temu tragicznemu wydarzeniu. Dookoła trwa odbudowa kompleksu WTC, w znacznej mierze już ukończona. Nad Nowym Jorkiem od kilku lat ponownie góruje najwyższy budynek, One WTC. Ma on taką samą wysokość co poprzednia wyższa wieża – 417 m (546 m licząc z masztem) i jest ponownie najwyższym budynkiem w kraju.
Pro tip: w Nowym Jorku jest kilka budynków z tarasami widokowymi. Widok z każdego z nich jest obłędny, ale chyba nie warto wjeżdżać na każdy z nich, za to wybrać jeden lub dwa. Ceny są porównywalne – warty rozważenia jest One World Observatory na WTC, Empire State Building, najnowszy The Deck w Hudson Yards oraz Top of the Rock na Rockefeller Tower – ja wybrałem ten ostatni, a dlaczego, dowiesz się z kolejnego odcinka 🙂
W krajobrazie WTC wyróżnia się także charakterystyczna, jasna budowla Oculus. Wszedłem do środka nieświadomy jej przeznaczenia, cóż, ekstrawagancka galeria handlowa z dwoma liniami metra po wschodniej i zachodniej stronie. Okazuje się jednak, że to duża stacja przesiadkowa, obsługująca nie tylko kilka linii metra, ale i pociągi podmiejskie. Jej odbudowa trwała kilka lat, a koszt wyniósł niebotyczne 4 miliardy dolarów.
Na całym placu znajdziemy wiele innych ciekawych miejsc. Jest tam muzeum 9/11, płaskorzeźba upamiętniająca strażaków, którzy zginęli niosąc pomoc, czy survivor tree – niewielkie drzewko, które cudem przetrwało całe to piekło.
Wall Street
Kilka przecznic na południe od WTC znajdziemy siedzibę nowojorskiej giełdy papierów wartościowych. Niestety budynek jest mocno obwarowany i nie ma możliwości zwiedzania – jednak sama elewacja pokryta ogromnymi amerykańskimi flagami robi wrażenie. NYSE (New York Stock Exchange) to jedna z największych i najstarszych giełd światowych, licząca sobie ponad 200 lat.
Zapewne nieprzypadkowo budynek giełdy niemal bezpośrednio sąsiaduje z Federal Hall – pierwszą siedzibą kongresu Stanów Zjednoczonych, gdzie wybrano Jerzego Waszyngtona na prezydenta.
Z tego samego miejsca widać w oddali zabytkowy kościół Trinity Church. Na podłodze wewnątrz jest wmurowana tabliczka, że w tym miejscu stała brytyjska królowa Elżbieta II z mężem w czasie wizyty w latach 70.
Bowling Green i Battery Park
Wróciwszy do Broadway’u miniemy niewielki zabytkowy kościół Trinity Church z 1697 – który wygląda osobliwie w gęstym otoczeniu drapaczy chmur, a idąc dalej na południe dotrzemy do niewielkiego skweru Bowling Green. Tu warto się zatrzymać, bo jest to najstarszy publiczny park w Nowym Jorku, liczący sobie niespełna trzysta lat. Na jego północny, krańcu znajdziemy pomnik byka stającego do walki – popularny symbol giełdy NYSE. Wieść gminna niesie, iż pomacanie byka po jądrach zapewni finansową prosperitę. Chętnych do tej drogi na skróty jest wielu, zatem za tyłem byka prawie zawsze stoi kolejka.
Po przeciwnej stronie do byka stoi duży budynek Muzeum Amerykańskich Indian. Wstęp jest bezpłatny – mnie osobiście znacznie bardziej do gustu przypadło podobne muzeum w Waszyngtonie, jednak z pewnością i to jest warte odwiedzenia.
Do narożnika Bowling Green przylega Battery Park. Ta najbardziej południowa część Manhattanu to spory nadmorski park. Znajdziemy tu liczne pomniki żołnierzy poległych w rozmaitych wojnach, a także niewielki zamek Castle Clinton, pełniący pierwotnie rolę punktu kontroli granicznej dla przybywających do Nowego Jorku. Dzisiaj mieszczą tam się kasy sprzedające bilety na prom na Ellis Island i do Statuy Wolności.
33 Thomas Street
Nieco w innej części Manhattanu, przy 33 ulicy, znajdziemy interesujący budynek. Ma on 177 metrów, ale nie to go wyróżnia z otoczenia – a całkowity brak okien. Ta ogromna marmurowa wieża ma skromne, nie rzucające się w oczy boczne wejście i niewielkie logo AT&T – głównego amerykańskiego operatora telekomunikacyjnego. Jest to budynek techniczny, zawierający krytyczną infrastrukturę tej i innych firm. Wedle nieoficjalnych materiałów, także służb specjalnych przechwytujących informacje – co jest powszechne i dziwić szczególnie nie powinno. Nie jest to może atrakcja na miarę pozostałych tu opisywanych, ale warto się na chwilę tam zatrzymać by rzucić okiem, będąc w okolicy.
A na koniec tradycyjnie film:
Manhattan kojarzy mi się z najbardziej z pierwszym zdjęciem tego reportażu. Przez niemal trzy dekady jego dominantą architektoniczną były dwie wieże WTC, których dramatyczną destrukcję oglądaliśmy w bezpośredniej transmisji telewizyjnej. Upamiętnienie w postaci pustych przestrzeni w miejscach ich fundamentów uważam za godne, a przez skrajny minimalizm także artystycznie głębokie.
Gdy w 1626 roku Peter Minuit wykupił wyspę Manhattan od plemienia Delawarów za dobra o wartości około tysiąca dolarów, nie mógł nawet przypuszczać, że będzie to w przyszłości centrum wielkiej metropolii. Warto też skonstatować, że populacja mieszkańców tej wyspy – 1 628 701 (2018 r.) jest tylko nieznacznie mniejsza od aktualnej liczby mieszkańców Warszawy – 1 790 658 (31.12.2020 r.).