Działo się 30 marca 2019

vlog idzie pierwszy

Do tej pory najpierw był tekst i zdjęcia, potem na deser film, nagroda. Pomyślałem jednak, że być może nie każdy dotrwa do nagrody – zatem dla niecierpliwych oto relacja filmowa z tego dnia.

Uwaga, nie pokrywa się w pełni z artykułem 🙂

Pewien znany portal podróżniczy postawił kiedyś tezę, że to nie my decydujemy, dokąd chcemy jechać, tylko linie lotnicze otwierając lub nie, nowe połączenia. Ta karkołomna teza ma poważny słaby punkt, bo to jednak na końcu klient dobrowolnie kupuje bilet (lub nie). Jest w tym jednak też odrobina racji, czego jestem dobrym przykładem. Gdy pojawia się okazja, trzeba działać szybko. W ten właśnie sposób pod koniec marca…

Takie oferty nigdy nie trwają długo, trzeba działać błyskawicznie!

…znalazłem się w Katowicach z planem zwiedzenia miasta i okolic, a potem niespiesznego powrotu do Warszawy wypożyczonym samochodem. Analogiczny manewr z powodzeniem sprawdził się już jakiś czas temu w wyprawie do Lublina i Zamościa, więc bez lęku wykręciłem numer i zaklepałem pojazd do odbioru w niedzielę z katowickiego lotniska w Pyrzowicach. Pozostało więc dostać się do Katowic i zaplanować zwiedzanie.

Pro tip: najlepszym sposobem na dojazd z Warszawy do Katowic jest pociąg. Kupując bilet należy zwrócić uwagę na to, aby było to połączenie przez Centralną Magistralę Kolejową (rozpoznamy po stacjach we Włoszczowej i Opocznie) – cenowo nie odbiega od tego przez Częstochowę, a dostaniemy się na miejsce w mniej niż trzy godziny. Jeśli wybierzemy Pendolino, to na pewno pojedziemy magistralą.

Wycieczka mogła być zrealizowana jako jedno- lub dwudniówka. Aby zobaczyć więcej, zdecydowałem się na dłuższy wariant. Katowice leżą niecałe 300 km od Warszawy, więc sam powrót zajmie dłuższą chwilę. Gdy przyszło do kupna biletu na pociąg okazało się, że zadziwiająco dużo ludzi postanowiło pojechać tam gdzie ja, w tym samym czasie. Cóż, taki los trendsettera. Sytuacja była napięta do tego stopnia, że system PKP Intercity nie gwarantował miejsca siedzącego. Mimo że podróż na stojąco nie jest najwygodniejsza, PKP jednak nie odmawia nikomu przejazdu (nie dotyczy EIP Pendolino) i bardzo dobrze. Jeśli ktoś musi pojechać bez względu na niewygody, to zawsze będzie miał taką możliwość. Czasem jednak warto sięgnąć po rozwiązania niestandardowe. Takim w moim wykonaniu była dopłata 18 zł do ceny bazowej 60 zł, która zapewniła wygodną miejscówkę w przedziale klasy 1. Tak jak lubię budżetowe wyjazdy, tak nie lubię mylić oszczędności ze skąpstwem. Podróże kolejowe w Polsce to zresztą temat na oddzielny wpis poradnikowy.

Zgodnie z tradycją podaję ustalony plan podróży:

  • Warszawa Zachodnia – Katowice – 30.03.2019, PKP Intercity Batory, 78 zł
  • Katowice – Tarnowskie Góry – Kleszczów – Warszawa – 31.03.2019, wypożyczalnia Panek, 1 zł

Na dworcu PKP w Katowicach

O godzinie 9 rano wsiadłem do pociągu na stacji Warszawa Zachodnia, by po 2 godz. 38 min. przyjemnej podróży znaleźć się w Katowicach. O głównym dworcu kolejowym w stolicy Górnego Śląska krążą legendy. Powstał w latach 70. jako awangardowy projekt architektoniczny. Betonowe kielichy skrywające we wnętrzu rynny, całość obłożona szklanymi taflami – to musiało robić wrażenie adekwatne do znaczenia tego zamożnego, górniczego miasta w sercu Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego.

Niestety, budowla chyba wyprzedziła swoje czasy. Dworzec nie był konserwowany i z czasem coraz bardziej podupadał. W latach 90. XX wieku był już zupełnie brudny i zapuszczony, mieszkańcy Warszawy pamiętający dworzec Warszawa Śródmieście sprzed renowacji będą wiedzieli o co chodzi. Wraz z nadejściem nowego millenium PKP zaczęło komercjalizować swoje nieruchomości. Położone w centralnych punktach miast dworce w wielu miastach przerobiono na galerie handlowe z funkcją kolejową. Z jednej strony miejsca te przestały straszyć, z drugiej jednak ich funkcja komunikacyjna została dość mocno zaburzona przez wszechobecne sklepy. Bilans w mojej ocenie jest jednak z lekkim wskazaniem na plus, możemy takie metamorfozy obserwować m.in. w Sopocie, Poznaniu, czy właśnie Katowicach.

Inwestor budujący galerię handlową zachował kilka kielichów z kilkunastu

Centrum Katowic jak Alexanderplatz

Dotychczas nie znałem Katowic. Owszem, przejechałem kilka razy pociągiem i nawet raz samochodem, w czasach gdy centrum było rozkopane i trudno przejezdne. To co jednak zobaczyłem teraz, zrobiło na mnie duże, pozytywne wrażenie. Centrum miasta jest przestronne, estetyczne, z niebanalną architekturą. W odróżnieniu od Warszawy, gdzie obok socrealistycznych budowli wznoszą się szklane drapacze chmur, ale brakuje architektury z lat 70. w dobrym stanie (chlubnym wyjątkiem jest Dworzec Centralny) tutaj dominuje zabudowa powojenna, która przeważnie nie gryzie się z nowoczesnością. Centralny obszar jest w większości wyłączony z ruchu samochodowego, jeżdżą tu jedynie niespiesznie tramwaje.

Leżanki i oczka wodne dla ochłody przed letnimi upałami. Niestety i tutaj nie uchroniono się od reklam wielkopowierzchniowych, ale zdaje się, że to na czas remontu.
Przed gmachem Urzędu Miasta. Ławeczki, budynki z klimatycznymi neonami, a na pierwszym planie tory tramwajowe nieoddzielone od chodników.

Całość swoim założeniem, uporządkowaniem i rozmiarem przypomina mi plac Aleksandra we wschodnim Berlinie. Wrażenie zdecydowanie pozytywne, nie widziałem tak dużego placu z jednolitą architekturą w żadnym innym polskim mieście.

Hotel Silesia z turkusową elewacją i neonem Orbis. Obiekt niestety nieczynny, wkrótce ma zostać rozebrany.
Spółdzielczy Dom Handlowy Społem Skarbek
Słynny neon Zachód Słońca nad rzeką Rawą przepływającą pod katowickim rynkiem

Superjednostka

Kolejnym ważnym punktem na mapie Katowic jest Superjednostka. Jest to nowatorski projekt z lat 60 XX wieku, wprost nawiązujący do idei głoszonych przez francuskiego architekta Le Corbusiera, będącego ikoną stylu modernistycznego. Jego odpowiedzią na powojenne niedostatki była koncepcja maszyny do mieszkania – ogromnych zespołów mieszkalnych zaprojektowanych w taki sposób, by mieszkańcom żyło się wygodnie, dużo lepiej niż w starych kamienicach, a jednocześnie przy relatywnie niskim koszcie budowy. Część tych założeń była stricte utopijna (np. wspólne kuchnie), ale jednocześnie dobrze wpasowywała się w nurt nowego, socjalistycznego człowieka – stąd tak odważne realizacje nie tylko we Francji, ale i ówczesnej Polsce.

Pomnik Powstańców Śląskich, a w tle Superjednostka

Superjednostka bywała porównywana do jej francuskiego pierwowzoru, Jednostki Marsylskiej. Nie trzymała się ściśle oryginalnych założeń lecorbusierowskich, a odważne plany musiały być skonfrontowane z socjalistyczną gospodarką niedoborów. Windy zatrzymują się na co trzecim piętrze, a remont elewacji przeprowadzony kilka lat temu nieco przysłonił pierwotny wygląd. Korytarze ciągnące się przez całą długość budynku mają niespełna 200 metrów długości, co oprócz górnolotnych celów powoduje także zwiększony hałas i ryzyko pożarowe. W budynku znajduje się ponad 700 mieszkań.

Jeszcze na początku lat 90. XX wieku na dachu straszył napis NASZE SERCA MYŚLI CZYNY TOBIE SOCJALISTYCZNA OJCZYZNO. Dzisiaj zastąpiony przez reklamę katowickiego przedsiębiorstwa meblowego Agata.

Zainteresowanym polecam film dokumentalny w reżyserii Teresy Czepiec pod tytułem Superjednostka (ang. Superunit).

Spodek

Prawdziwą ikoną miasta jest jednak katowicki Spodek. Ta hala widowiskowo-sportowa wybudowana na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku ma nowatorską po dziś konstrukcję, która pozwoliła na uzyskanie ogromnej kubatury wewnątrz bez stosowania podpór. Pomieścić może ponad 10 tysięcy widzów. Odbywają się tu koncerty zespołów znanych na całym świecie.

Poniżej widok na Spodek i Superjednostkę z pokrytego trawnikiem i dostępnego dla pieszych dachu centrum kongresowego.:

The Eagle has landed
Spodek w nocnej odsłonie

Obiekt występował także w wielu filmach, jak choćby w serialu Rojst (razem z klubem nocnym hotelu Silesia).

NOSPR

Pomiędzy Spodkiem a Muzeum Śląskim, na terenach po kopalni węgla kamiennego Katowice stanął w 2014 nowoczesny budynek, siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Jest to obecnie jedna z najlepszych sal koncertowych na świecie, z doskonałą akustyką. Zdecydowanie powód do dumy dla katowiczan i godny przedstawiciel – kontynuator ambitnej architektury miasta.

Budynek mieści w sobie drugi, mniejszy, z halą koncertową. W zewnętrznej części są szatnie, kasy, restauracje, aby wewnętrzna miała jak najlepszą i niczym niezakłóconą akustykę.

Widownia mieści 1800 widzów, a scena, w odróżnieniu od innych filharmonii, znajduje się na środku sali. Elewacja budynku jest ceglana, a wnęki okienne pomalowano na czerwono, w nawiązaniu do górniczego zabytkowego osiedla Nikiszowiec, do którego także dotarłem.

Muzeum Śląskie

Kolejnym miejscem wartym odwiedzenia jest Muzeum Śląskie w jego nowej siedzibie. Sąsiadujące z budynkiem NOSPR znajduje się częściowo pod ziemią, wykorzystując pozostałości po funkcjonującej poprzednio w tym miejscu kopalni. Tak właśnie, Kopalnia Węgla Kamiennego Katowice działała w centrum miasta przez ponad 150 lat, aż do 1999 roku.

Tak obecnie prezentuje się Muzeum. W większości znajduje się pod ziemią. Na powierzchni wykorzystano elementy nieistniejącej kopalni, jak np. tutaj szyb górniczy.
Podziemia Muzeum Śląskiego

Muzeum ma bardzo nowoczesną formę architektoniczną i zawiera kolekcje z różnych dziedzin. Koneserzy malarstwa klasycznego czy sztuki sakralnej znajdą niewątpliwie coś dla siebie. Mnie najbardziej zainteresowały okazy sztuki nowoczesnej, a także interaktywna przedstawiająca życie miasta i kopalni, znajdująca się na najniższym poziomie budynku.

Obraz wizjonerski. Praca z domu. Lata 70. XX w. Koloryzowane, aktualne do dziś.

Ciekawych dzieł w tym klimacie jest znacznie więcej, jak choćby kolaż elektrycznych zespołów trakcyjnych, czy też abstrakcyjne formy geometryczne. Zapraszam do obejrzenia filmu (na końcu wpisu).

Skrócona historia Górnego Śląska własnymi słowami

Tereny te przechodziły z rak do rąk i nie zawsze należały do Polski. Przedstawię to w wielkim skrócie. Po zakończeniu I wojny światowej w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość i powróciła na mapy po 123 latach zaborów. Na mocy traktatu wersalskiego na terenach Śląska należało przeprowadzić referendum (zwane także plebiscytem), aby ludność sama zdecydowała, czy chce należeć do Polski czy Niemiec. Przygotowaniom do wyborów towarzyszyły Powstania Śląskie. Kampania wyborcza była intensywna i agresywna. Produkowano plakaty propagandowe odwołujące się do najniższych pobudek, importowano głosujących z innych części obu krajów, terroryzowano mieszkańców. Ostatecznie w 1922 Katowice i kilka sąsiednich miast włączono do województwa śląskiego, podczas gdy większa część Górnego Śląska trafiła do Niemiec.

Porządek ten trwał do rozpoczęcia II wojny światowej w 1939 roku. Po jej zakończeniu w 1945, na mocy traktatu w Jałcie tereny Górnego Śląska powróciły do Polski, która znalazła się tym razem z strefie wpływów Związku Radzieckiego. Miasto było ważnym ośrodkiem przemysłowym. W ślad za tym nadążała komunistyczna propaganda hołdująca ludziom pracy. Dość stwierdzić, że w krótkim okresie pomiędzy śmiercią Stalina a odwilżą październikową 1956 nazwę Katowice zmieniono na „Stalinogród”. Nie był to odosobniony przypadek, bo nazwę „Stalin” nosiło także przez 10 lat rumuńskie miasto Braszów, które miałem okazję zwiedzić w zeszłym roku.

Rozwój przemysłu ciężkiego trwał aż do końca lat 80. XX wieku. Wskutek kryzysu ekonomicznego i stanu wojennego poziom życia obywateli drastycznie pogorszył się w całej Polsce. Nawet najprostsze codzienne produkty stały się niedostępne w sklepach, wprowadzono kartki.

Zdjęcie z 1986 w Muzeum Śląskim… No fakt, nie ma.

System socjalistyczny zbankrutował wraz z rozpadem Związku Radzieckiego. Polska w 1989 została bankrutem. Stało się tak na skutek przestarzałych technologii, załamaniu rynków zbytu i przerostu zatrudnienia i rachunku ekonomicznego. Przemiany szczególnie dotkliwie odczuł uprzemysłowiony Górny i Dolny Śląsk. Wraz ze stopniowym otwieraniem się na zachodnie rynki kapitałowe, część nierentownych zakładów zbankrutowało, działanie innych podtrzymywane było (jest) przez rządową kroplówkę. Setki tysięcy ludzi traciło zatrudnienie, co powodowało poważne problemy społeczne, strajki. Zapewne z tego powodu wielu mieszkańców Śląska z rozrzewnieniem wspomina czasy minione.

Zrekonstruowane wejście do Kopalni Katowice. Aluminiowe przeszklone drzwi charakterystyczne dla epoki.

Górnośląski Okręg Przemysłowy

Na dzisiejszy obraz Katowic najbardziej wpłynęły czasy słusznie minione, okres PRL. Duże zasoby węgla kamiennego sprzyjały lokowaniu dookoła ośrodków przemysłu ciężkiego – celem minimalizacji kosztów transportu. Oprócz elektrociepłowni pracujących na potrzeby przemysłu i mieszkańców, powstało kilkanaście hut (m.in. Huta Katowice), fabryki samochodów (Tychy, Bielsko Biała), ciężkiego uzbrojenia (Gliwice) i inne energochłonne branże. Wiele z nich po wielu perturbacjach działa do dziś.

Ten autobus jedzie do takiej, której się udało 🙂

Szczególny wzrost inwestycji nastąpił w latach 70. XX wieku, w tzw. dekadzie Gierka. Górnośląski Okręg Przemysłowy obejmujący obszarem dzisiejsze województwo śląskie i zachodnią część małopolskiego umocnił swoją pozycję największego ośrodka przemysłowego. Nie był to niestety rozwój organiczny, a sterowany czynnikami zewnętrznymi – częściowo kredytami dewizowymi zaciąganymi przez ekipę ówczesnego I sekretarza partii komunistycznej w Polsce, Edwarda Gierka (spłacone dopiero po kolejnych 40 latach), a częściowo przez RWPG.

Rozwijano także infrastrukturę wokół Katowic. Przykłady powstałych wówczas inwestycji, które przetrwały do dziś:

  • Centralna Magistrala Kolejowa – po dziś dzień najszybsza linia kolejowa w Polsce, prowadząca z Grodziska Mazowieckiego do Zawiercia (223 km). Pociągi Pendolino rozwijają na niej prędkość 200 km/h.
  • Trasa Katowicka, tzw. gierkówka – dwupasmowa droga szybkiego ruchu z Warszawy do Katowic. Przedłużana, dzisiaj zastąpiona przez autostradę A1 i drogę ekspresową S8, ale biegnąca w większości po tym samym śladzie.
  • Linia Hutniczo-Siarkowa – najdalej wysunięta na zachód w Europie szerokotorowa linia kolejowa. Prowadzi z Katowic aż do granicy ukraińskiej (wówczas radzieckiej) i ma długość ok. 400 km.

RWPG i ruble transferowe

Skrót ten oznacza Radę Wzajemnej Pomocy Gospodarczej – radziecka organizacja skupiająca republiki radzieckie oraz państwa satelickie, w tym Polskę. Każdemu członkowi wyznaczano w sojuzie określoną rolę – nam przypadł przemysł ciężki. RWPG była odpowiedzią na powstającą na zachodzie EWG (Europejską Wspólnotę Gospodarczą), do której po długich latach burzliwej historii udało nam się w 2004 roku przeskoczyć – wstępując do Unii Europejskiej. Gonimy zachodnie gospodarki szybko, ale przewiduję, że potrwa to jeszcze przez dziesięciolecia.

Fiat 126p produkowany w Fabryce Samochodów Małolitrażowych niedaleko Katowic, w Bielsku Białej i w Tychach.

Na czym polegało RWPG? Podobnie jak całą gospodarką socjalistyczną cechowało nią centralne sterowanie. Kilkanaście lat temu miałem okazję zwiedzić Ogólnorosyjskie Centrum Wystawowe w Moskwie (WDNCh). Pawilony okalające ogromny teren wystawy przyporządkowane były konkretnym republikom i gałęziom przemysłu im przypisanym – chyba tylko przez czystą kurtuazję nie znalazły się tam budki dla Polski, wschodnich Niemiec, czy Czechosłowacji.

RWPG narzucało także standaryzację. Jednym z licznych przykładów jest system nadawania telewizji kolorowej. Czytelnicy urodzeni w latach 80. być może pamiętają, że trzeba było przestrajać magnetowidy i telewizory z systemu SECAM na PAL. Jednostką rozliczeniową była wirtualna waluta, rubel transferowy. Jak to jeden z dowcipów głosił, wysyłaliśmy na wschód polski węgiel, a w zamian dostawaliśmy radziecki gaz, ropę i… czołgi.

W domach z betonu nie ma wolnej miłości

Skoro więc było tak dobrze, to dlaczego było tak źle?

Propaganda sukcesu lat 70. głosiła, że PRL był dziesiątą, a nawet ósmą potęgą gospodarczą świata. Niestety nijak miało się to do rzeczywistości. Niektórzy ignoranci silą się na analogie RWPG do UE. Cóż, wymiana towarowa nie była dobrowolna, ani nie przebiegała na warunkach rynkowych, jak obecnie w UE. Duża część produkcji przemysłowej trafiała na eksport – zarówno na wschód w ramach RWPG, jak i na zachód, jako spłata zaciągniętych kredytów walutowych w naturze. Niestety nasze produkty nie były szczególnie konkurencyjne z tymi zachodnimi, konkurować musiały więc ceną. Wymiana nie była szczególnie korzystna. Nie wszystkie zakupione na zachodzie licencje okazały się użyteczne w naszych warunkach, wymagały nieraz surowców dostępnych wyłącznie za dewizy, a te mogliśmy pozyskać znów wyłącznie przez ekstensywny eksport. Gospodarka była niewydajna, energochłonna, z wysokim poziomem marnotrawstwa.

Sytuacja była podobna jak dziś w krajach trzeciego świata, gdzie nadal produkuje się samochody na licencjach zachodnich marek, ale dwie-trzy generacje wstecz. Taki produkt nie może być konkurencyjny na macierzystym rynku oraz pogłębia zacofanie technologiczne. Kolejną analogią był brak oficjalnej wymienialności polskiego złotego na waluty zachodnie.

Mimo, że produkcja szła pełną parą, potrzeby krajowe nie były zaspokajane. Na zakup takich podstawowych dziś dóbr jak samochód czy telewizor trzeba było czekać w długich kolejkach, a także mieć tzw. talon, czyli pozwolenie na zakup – pieniądze nie wystarczały. Z kolejnymi niepowodzeniami manewrów gospodarczych Gierka oraz światowych kryzysów paliwowych niedostatki stawały się coraz bardziej uciążliwe. Niezadowolenie społeczne stłumione zostało przez stan wojenny, który zniweczył naszą wiarygodność na rynkach zachodnich i pogrążył w głębokim kryzysie lat 80., kiedy w sklepach brakowało nawet żywności.

Zrobiło się poważnie

Wystarczy już tych poważnych tematów. Nie ukrywam, że interesuję się tą tematyką i chciałem dać Ci jakiś obraz tamtych czasów w porównaniu do dzisiejszych. Klasa robotnicza na Śląsku i nie tylko, żyła na dobrym poziomie, nie wszyscy go odtworzyli dzisiaj. To może pomóc zrozumieć zjawiska, które zachodzą w polityce dziś.

Bloki tzw. Kukurydze, powstałe u schyłku PRL

Dziękuję za przeczytanie. Zapraszam do komentowania. W następnym odcinku opowiem, gdzie można wieczorem zabalować w Katowicach, gdzie pojeździć na rowerze, a także o wizycie w Nikiszowcu, browarze w Tychach, kopalni Srebra w Tarnowskich Górach i gigantycznej odkrywce pod Bełchatowem. Jeśli nie chcesz przegapić, zapisz się do mailowej subskrypcji i przeczytaj kiedy Ci wygodnie. Czuwaj!