Jako że cała wędrówka przebiegała zgodnie z planem, ostatni dzień na Islandii przypadł na zwiedzanie stolicy, Reykjaviku.

Jest to ładne, warte odwiedzenia miasto – jednak celowo nie pojechaliśmy tam od razu. Co ma Islandia najlepszego do zaoferowania, o tym napisałem w pięciu poprzednich częściach (z pewnością, nie wyczerpując tematu). Gdyby z powodu obsuwy nie starczyło czasu na Reykiavik – trudno, gdyby jednak z tego powodu ominąć jakieś atrakcje przyrodnicze – to byłaby to moim zdaniem większa strata. Skoro jednak wszystko poszło zgodnie z planem, mieliśmy sporo czasu na zobaczenie najważniejszych miejsc miasta.

Pro tip: zasada ogólna, której zwykle hołduję w podróżach objazdowych to wyruszyć tuż po przylocie od razu w drogę, do najdalszego zaplanowanego punktu. Gdyby coś poszło nie tak, lub chcielibyśmy zmienić plan, dajemy sobie w ten sposób szansę na spokojny powrót na samolot.

Reykiavik zamieszkuje ok. 150 tys. ludzi, co czyni go zdecydowanie największym ośrodkiem miejskim na Islandii. Na polskie warunki nie jest to duże miasto. Centrum jest spokojnie do obejścia pieszo, warto porzucić auto i przejść się zarówno w dzień jak i w nocy.

Gdyby ktoś chciał do kościoła, to tęczową drogą pod górę i trafi

Pro tip: zaparkować w centrum nie jest łatwo ani tanio, jednak w niedzielę opłaty nie są pobierane w żadnej z czterech stref. W pozostałe dni tygodnia lepiej zaparkować nieco dalej od centrum, bez parkomatów.

Hallgrímskirkja

Jednym z symboli Reykjaviku jest katedra luterańska o strzelistej budowie. Jej wyjątkowy kształt i umiejscowienie w mieście sprawia, że jest widoczna niemal z każdego punktu miasta i ułatwia orientację. Budowa rozpoczęła się w 1945 roku i trwała aż do 1986.

Hallgrímskirkja w dziennej krasie
Hallgrímskirkja w nocnej krasie

Wyglądem nawiązuje do bazaltowych skał, które możemy obserwować m.in. na czarnej plaży, choć mnie bardziej przypomina obiekt wydrukowany na drukarce 3D 🙂 Wnętrze jest ascetyczne. Wstęp jest bezpłatny, poza wejściem na szczyt wieży. Jest to najwyższa budowla w mieście, ale nie najwyżej położony punkt – do obserwacji panoramy miasta zdecydowanie bardziej polecam Perlan, o którym napisałem pod koniec tego artykułu.

Wnętrze katedry

Harpa

Jednym z nowszych elementów w krajobrazie miasta jest centrum konferencyjne i artystyczne Harpa. Położone tuż nad wodą, przy wejściu do miejskiego portu wyróżnia się swoim rozmiarem i charakterystycznym kształtem dwóch ogromnych sześciennych kryształów.

Dwie bryły kryształu

Również i tu można dopatrzeć się inspiracji bazaltowymi popękanymi skałami, jednak w nieco inny sposób niż przy świątyni. Budynek wygląda inaczej o każdej porze dnia i nocy, a najpiękniej od wewnątrz, gdy słońce odbija się w taflami szkła pod różnym katem w elewacji.

Elewacja Harpy w nocy

Harpa jest placówką kulturalną zarządzaną przez miasto. Znajdziemy tu halę koncertową sklep z pamiątkami i kawiarnię, w której warto się zatrzymać by odsapnąć przy kawie podziwiając widoki.

Wnętrze centrum Harpa

Sólfar (Sun Voyager)

Wychodząc z Harpy i idąc kilkaset metrów wzdłuż wybrzeża (da się tylko w jedną stronę, bo w drugą jest port) trafimy na pomnik, rzeźbę (?), autorstwa islandzkiego artysty, Jón Gunnar Árnason’a odsłoniętą w 1990 roku.

Słoneczny Podróżnik (w tle)

Co ma symbolizować to najlepiej wie on sam, ale źródła podają że tęsknotę za słońcem i nieodkrytymi lądami. Na swój sposób czuję się mentalnym sukcesorem norweskich i islandzkich wikingów z tej łodzi – oni też lądy i morza przemierzali, choć paszport na sercu pewnie mieli inny.

Jezioro Tjornin i park uniwersytecki

Szukającym relaksu zaproponuję niezbyt długą przechadzkę nad jezioro Tjornin i towarzyszący mu park uniwersytecki. Całość przecięta jest dwoma ulicami, ale nie stanowi to wielkiej przeszkody. Niezależnie od pory roku znajdziemy tu ptaki na wodzie (lub lodzie). Szczególnie malownicze są domy okalające sadzawkę.

Ratusz nad jeziorem

W części jeziora najbardziej zbliżonej do centrum zbudowano ratusz miejski. Jego nowoczesna konstrukcja łączy się z wodą i tworzy ciekawy taras widokowy. Wschodnia część zabudowana jest przez okazałe wille w tradycyjnym skandynawskim stylu, a po drugiej stronie znajdziemy kościół z 1903 roku i biały niezbyt duży budynek Narodowej Galerii Islandii.

Ratusz i ptaki

Koniec parku i miejskie lotnisko oddziela tylko jedna droga, więc możemy spokojnie zawrócić w stronę centrum. Kolejne dwa warte odwiedzenia miejsca znajdują się poza centrum – najlepiej więc tam podjechać.

Wyspa Grotta

Spoglądając na mapę miasta, dostrzeżemy z pewnością pokaźny półwysep na północnym zachodzie, skierowany w stronę otwartego morza. Jest to dzielnica składająca się głównie z domów jednorodzinnych i nosi nazwę Seltjarnarnes. Oprócz zabudowy mieszkaniowej znajdziemy tam ciekawe tereny spacerowe wzdłuż wybrzeża.

Przejść na palcach jeszcze się uda…

Teren obfituje w rozmaite gatunki ptaków. Znajdziemy tu duży teren zielony, a w oddali nawet pole golfowe. Najciekawszą częścią jest niewielka wysepka Grótta na końcu półwyspu, z latarnią morską. Wstęp na wyspę możliwy jest tylko przez kilka miesięcy w roku, z uwagi na ochronę ptactwa.

…ale wrócić suchą stopą już nie

Nie jest to jednak jedyna przeszkoda. Otóż przejście po kamiennym wale możliwe jest wyłącznie podczas odpływu. Wysoka fala przypływu zalewa chodnik, separując wyspę (i każdego kto nie w porę jej nie opuścił) od lądu. Przy wejściu jest nawet rozkład przypływów i odpływów, pozwalający na zaplanowanie przejścia suchą stopą na ten skrawek lądu.

Perlan (The Pearl)

Wisienką na torcie w zwiedzaniu Reykjaviku jest wizyta w Perlan. Ten położony niedaleko miejskiego lotniska obiekt znajduje się na przedmieściach, najwygodniej jest tam podjechać. Początkowo, w latach 30. był to jeden zbiornik, z którego dystrybuowano wodę do całego miasta. Z czasem konstrukcja była rozbudowywana, aż do sześciu zbiorników. Na początku lat 90. zapadła decyzja o częściowej zmianie przeznaczenia obiektu. Dobudowano szklaną kopułę i kondygnacje wewnętrzne.

Budynek Perlan na tle zachodzącego słońca

Woda nadal płynie stamtąd, ale teraz dodatkowo znalazły się tam ekskluzywna obrotowa restauracja, kawiarnia, wystawa Cuda Islandii (w ramach wystawy przechodzimy przez stumetrowy tunel w lodowcowy z prawdziwym lodem) i taras widokowy na każdą stronę świata.

Kontemplując widoki

Perlan jest punktem obowiązkowym, ale warto go zostawić na koniec wizyty w mieście – podziwiając przepiękny widok roztaczający się stamtąd, będziemy mogli odnaleźć każde odwiedzone przez nas wcześniej miejsce.

Centrum Reykjaviku

Wejście na taras widokowy wymaga zakupu biletu. Myślę, że lepiej przeznaczyć te fundusze na zakup kawy i ciasteczka w znajdującej się na najwyższym poziomie kawiarni, do której wstęp jest bezpłatny. Ceny nie odbiegają od tych na mieście, a za każdym razem (pierwszym i drugim) spędzam tam dłuższą chwilę delektując się widokiem na miasto oraz sąsiadujące lotnisko.

Kopuła Perlan

Lotnisko leżące w obrębie miasta jest niewielkie i ma kod RKV. Obsługuje głównie ruch krajowy – dla przybyszy z Polski niemal na pewno będzie to odległe o 50 km lotnisko w Keflaviku (KEF). Tematykę lotnisk poruszyłem już we wpisie z informacjami praktycznymi, ale jest jeszcze jedna ciekawostka, o której nie wspomniałem. Otóż zarówno KEF jak i RKV zostały zbudowane przez obce wojska w czasie działań wojennych. To w Keflaviku wybudowali w czasie II wojny światowej Amerykanie, a to mniejsze, nieco wcześniej – Brytyjczycy.

Jeśli samoloty nas nie interesują, nic straconego. Oprócz lotniska, możemy także obserwować: centrum miasta, przepływające promy pasażerskie, towarowe, zachód słońca, wysepkę Grotta, wulkan Snaefellsjokul, czy nawet zorzę polarną w nocy, jeśli będziemy mieli szczęście. Przyznasz, że lista dostępnych wrażeń jest niczego sobie.

Nasz lot powrotny do Warszawy wylatywał krótko po północy z Keflaviku. Do Perlan przyjechaliśmy wiec tuż przed zachodem słońca, aby nasycić oczy pięknymi widokami i zrelaksować się i podsumować ten jakże intensywny tydzień. W kawiarni nie było zbyt wielu klientów, ale gdy zbliżała się godzina zamknięcia, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku lotniska, kończąc tą wspaniałą wyprawę.

Zorza polarna

No właśnie, być może dziwisz się, dlaczego nic nie wspomniałem o zorzy polarnej? Otóż naprawdę nie jest łatwo ją spotkać. Warunki konieczne, acz niewystarczające, to bezchmurne niebo i noc. Zjawisko zórz polarnych związane jest z polem magnetycznym Ziemi, ale nie jesteśmy w stanie go zbyt dokładnie prognozować.

Zorza polarna

Islandzki Urzad Meteorologiczny publikuje prognozy występowania zorzy pod adresem: https://en.vedur.is/weather/forecasts/aurora/
Kolor biały oznacza bezchmurne niebo w danym miejscu (bez tego ani rusz), a prawdopodobieństwo wystąpienia zorzy określone jest w skali 0 – 9.

Zdjęcia wykonywane co kilkanaście sekund

Zorze polarne możemy spotkać przeważnie w północnej Skandynawii. Mnie, jako miłośnikowi Skandynawii, udało się to tylko raz, podczas drugiej wizyty na Islandii – i to zaskakująco, w pobliżu lotniska w Keflaviku. Z tego też powodu postanowiłem o tym wspomnieć właśnie w tej części relacji.

Z tego samego miejsca dowodzą

Zjawisko jest niesamowite i magiczne. Zorza nie jest statycznym obrazkiem – nieznacznie się porusza i mieni różnymi odcieniami zieleni. Telefon komórkowy, nawet najlepszy, będzie miał problemy ze sfotografowaniem tej smugi na niebie, ale lustrzanka na statywie z pewnością spełni swoje zadanie.

że zorza jest ruchoma

Moja zorza wystąpiła przy rozgwieżdżonym i księżycowym niebie – jednak w całkowitych ciemnościach i w oddaleniu od miasta kolory będą z pewnością jeszcze bardziej intensywne.

Na zakończenie film i podsumowanie

Dla miłośników natury i północnych rejonów naszej planety Islandia będzie doskonałym wyborem. Zanim tu pierwszy raz przyleciałem, spodziewałem się krajobrazów podobnych do tych widzianych w Norwegii – jednak tak nie było. Krajobrazy choć pokrewne, znacząco różnią się od siebie – jednak oba urzekają surowością i naturalnym pięknem. Życzę wielu wspaniałych wrażeń na Islandii!

29 września 2019