Witaj w pierwszym dniu wycieczki dookoła Islandii! Faktycznie jest to już drugi dzień, bo pierwszy w sensie technicznym nie wniósł wiele. Po wieczornym przylocie do Keflaviku i wypożyczeniu samochodu, jedyne co nam pozostało to nocny przejazd ponad 100 km do miejsca noclegu położonego w obrębie złotego okręgu. Dzięki temu następnego dnia od rana mogliśmy rozpocząć intensywne zwiedzanie. Jeśli powyższą trasę tą zamierzasz pokonać w ciągu dnia, warto wybrać ta nadmorską ze względu na widoki. Nasz przejazd nie należał do najłatwiejszych. Ciemność, intensywny deszcz i wąskie drogi sprawiły, że pomimo nawigacji trudno było dojechać. Deszcze na Islandii występują często, przychodzą i odchodzą niespodziewanie.
Pro tip: planując wyprawę, weź pod uwagę porę roku. Jeśli dzień jest krótki, wykorzystaj go na zwiedzanie. Rozważ pokonywanie dalekich odległości (inaczej na Islandii się nie da…) już po zmroku. Choć prędkości nie będą wysokie, trasy dwucyfrowe i jedynka z powodzeniem się do tego nadają.
Hostel w którym przyszło nam nocować znajduje się w miejscowości Ljosafossskoli. Jest to spory budynek o drewnianej konstrukcji, oferuje pokoje indywidualne i współdzielone oraz wspólną kuchnię. Przywitani przez polską obsługę, poszliśmy szybko spać.
Wczesny poranek przyniósł pierwsze piękne widoki islandzkie z okna, a nawet jeszcze nie wyruszyliśmy. Po szybkich przygotowaniach rozpoczął się faktyczny, pierwszy dzień wycieczki.
Złoty krąg (golden circle)
Czytając przewodniki lub inne strony internetowe łatwo natknąć się na określenie golden circle. Jest to zbiór popularnych atrakcji przyrodniczych w południowo-zachodniej Islandii. Możliwe jest objechanie ich w jeden dzień, organizowane są też wycieczki autokarowe z Reykiaviku.
Żelazne punkty na trasie okręgu to park narodowy Pingvellir, dolina Haukadalur z gejzerami oraz majestatyczny wodospad Gullfoss. Jest to swojego rodzaju Islandia w pigułce. W miarę dostępnego czasu listę można i warto rozszerzać, na co dowodem będzie dzisiejszy dzień.
Krater – jezioro Kerid (Kerið)
Jadąc wzdłuż drogi 35, natrafimy na pierwszą interesującą atrakcję. Jest to zapadnięty krater wulkaniczny z jeziorem Kerid. Z zewnątrz, z poziomu drogi nie prezentuje się jakoś szczególnie, zatem łatwo go przegapić lub pominąć, tak jak to ja zrobiłem za pierwszym razem – a jest to duże przeoczenie.
Krater ma głębokość 55 metrów, a pozostałe wymiary to 170 na 270 metrów. Miejsce funkcjonuje pod nazwą jeziora Kerid, jednak jest to tak naprawdę krater wygasłego wulkanu Grimsnes. Skały o szarym i czerwonym kolorze pięknie kontrastują z turkusową wodą w jeziorze.
Po zaparkowaniu i uiszczeniu opłaty 400 ISK za osobę (jedno z niewielu miejsc na Islandii wymagające biletów), wchodzimy na niewielkie wzniesienie, a stamtąd roztacza się piękny widok na ogromny krater z intensywnie zieloną wodą (lub lodem, w zależności od pory roku). Krater można obejść dookoła robiąc wiele ciekawych zdjęć, a na koniec także zejść schodkami na sam dół i jeśli akurat świeci słońce, obserwować, jak cień przemieszcza się po tafli. Miejsce jest wyjątkowe, nie widziałem niczego podobnego do tej pory.
Elektrownia wodna Ljósafossstöð
Pasjonatom budowli inżynieryjnych z pewnością spodoba się elektrownia wodna Ljósafossstöð, leżąca tuż przy drodze 36. Jest to wygodny przystanek na trasie pomiędzy kraterem a parkiem Pingvellir.
Elektrownia udostępnia swoje wnętrza zwiedzającym w formie niewielkiej wystawy, wstęp jest bezpłatny. Powstała w 1937 roku, nadal służy lokalnej społeczności, służąc mocą maksymalną 14,4 MW, zdolną zasilić niewielkie miasto.
Wystawa przy elektrowni otwarta jest codziennie w godzinach 10-17. Więcej informacji znajdziesz na: https://www.landsvirkjun.com/Company/PowerStations/LjosafossPowerStation
Park Narodowy Pingvellir (Þingvellir)
Następnym punktem jest park narodowy Pingvellir. Ten unikalny obszar skupiony wobec jeziora zawiera także uskok tektoniczny. To tu w widoczny sposób stykają się dwie płyty – euroazjatycka i północnoamerykańska. Geologicznie więc jest to właśnie granica kontynentów, mimo że Islandia przynależy w całości do Europy.
Sama droga do parku jest ciekawa – wiedzie przez pustkowia przeplatane klocami skalnymi wysokimi na kilkadziesiąt metrów i więcej. Są to stosunkowo młode utwory geologiczne, których ostre krawędzie nie zostały jeszcze złagodzone przez działanie wody i wiatru. Wjeżdżając na teren rezerwatu musimy nieco zwolnić. Droga jest jeszcze węższa i bardziej kręta. Po objechaniu jeziora i pokonaniu kilku kilometrów dotrzemy do parkingu.
Teren jest rozległy. Spacer rozpoczynamy od parkingu, pomiędzy jeziorem i ścianą skalną. Obok licznych rzeczek z krystalicznie czystą wodą, znajdziemy niewielką kapliczkę (naprawdę niewielką), cmentarz i kilka malowniczych domków. Jak się okazuje, jest to letnia rezydencja do dyspozycji rządu Islandii.
Pingvellir to miejsce ważne dla Islandczyków. Tutaj przez wieki odbywały się obrady średniowiecznego parlamentu, także w tym miejscu Islandia proklamowała niepodległość w 1944 roku.
Następnie zwracamy się w stronę skał. Warto odwiedzić informację turystyczną znajdującą się na szczycie, kawa z widokiem również należy do dostępnych przyjemności. Stamtąd można wyruszyć na spacer pomiędzy płytami tektonicznymi. Alejka jest szeroka i utwardzona, ale i odwiedzających dużo. Co i rusz na bok odchodzą mniejsze chodniki prowadzące do miejsc, z których można podziwiać panoramę. W połowie zbocza zorganizowano nawet teatr z trybuną. Wyjątkowo trudne zadanie będą mieli aktorzy, by ich widzom nie uciekał wzrok na piękne jezioro w tle.
W Pingvellir możemy także zobaczyć kilka ciekawych wodospadów. Można je potraktować jako przedsmak tego, co będzie dalej.
Pro tip: na Islandii nie ma w sklepach zwykłej wody butelkowanej, poza uszlachetnionymi odmianami smakowymi, lodowcowymi, mineralnymi, itp. Woda ze źródeł, rzek, wodospadów jest bowiem krystalicznie czysta i zdatna do picia, podobnie jak ta z kranu. Warto więc napełniać butelki przy każdej możliwej okazji i cieszyć się świeżą wodą i swoim ekologicznym postępowaniem. Rzecz jasna nie dotyczy wód źródeł termalnych, czy gejzerów.
Po przejściu w sumie kilku kilometrów wróciliśmy do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Gejzery Geysir i Strokkur w dolinie Haukadalur
W niewielkiej odległości od parku narodowego, mamy szansę zobaczyć kolejną osobliwość. Są to gorące gejzery wodne. Atrakcja tym większa, że niespotykana w Europie. Jadąc drogą 35 nie przegapimy ich, gdyż wokół powstała solidna baza turystyczna. Po zaparkowaniu przechodzimy na drugą stronę jezdni. Wszechobecny charakterystyczny zapach siarki zdradza nam, że jesteśmy już niedaleko.
Większość źródełek wygląda i brzmi jak woda gotująca się w czajniku. Zanim miejsce przekształcono w atrakcję turystyczną, było też wykorzystywane przy produkcji energii elektrycznej, są nawet pozostałości budynków technicznych. Cała Islandia geotermią stoi. Trzeba uważać, bo woda wypływająca z ziemi może być bardzo gorąca.
Mniej więcej w środku całego terenu gromadzi się zawsze wianuszek ludzi. Nie robią tego bez przyczyny – znajduje się tam bowiem największy i najsilniejszy gejzer w całym kompleksie – Strokkur. Przez większość czasu nie bulgocze, ale za to co kilka minut wystrzeliwuje w górę, nieraz nawet na kilkanaście metrów. Jest to niezwykle widowiskowe i koniecznie trzeba poczekać, aby zobaczyć to na własne oczy. Specjalnie dla Ciebie, uwieczniłem ten spektakl na filmie.
Erupcje pojawiają się co kilka minut, jednak nieregularnie. Czasem jest to tylko niewypał, innym razem energia skumuluje się i możemy być świadkiem jeszcze wyższego słupa wody. Dodatkowe wrażenia zapewnione są zimą, kiedy gorąca woda intensywnie paruje. W zależności od kierunku wiatru musimy uważać, aby nie zostać zmoczonym przez wystrzeloną wodę – z drugiej jednak strony niektórzy celowo ustawiają się na linii strzału.
Pro tip: na Islandii nietrudno zmoczyć kurtkę czy spodnie. Jest na to dobry sposób – klimatyzacja (A/C) w samochodzie. Nie każdy wie, że ta ma za zadanie nie tylko chłodzić, ale również osuszać powietrze. Z doświadczenia wiem, że cztery osoby z mokrymi ubraniami są w stanie je całkowicie wysuszyć po godzinnej jeździe z klimatyzacją włączoną na wysoki bieg.
Wodospad Gullfoss
Podążając na północ drogą 35, kilka kilometrów za gejzerami, dojedziemy do wodospadu Gullfoss. Jest to jeden z największych i najpiękniejszych wodospadów Islandii. Droga 35 przechodzi tutaj w nieutwardzoną F35, zamkniętą w porze zimowej dla zwykłych samochodów.
Nazwa Gullfoss w dosłownym tłumaczeniu oznacza złoty wodospad. Złoty pochodzi od koloru wody w promieniach zachodzącego słońca. Wodospad to dwie ogromne katarakty, ustawione prostopadle do siebie. Przepływa przez niego rzeka Hvita. Już na parkingu usłyszymy jednostajny szum, przechodzący w huk, powodowany przez spadającą wodę.
Przez wodospad przepływa ogromna ilość wody, 400 ton na sekundę. Z uwagi na tak wielki przepływ planowano nawet budowę elektrowni wodnej, jednak z planów tych zrezygnowano na korzyść zachowania tej pięknej atrakcji przyrodniczej.
Warto wjechać najpierw na dolny parking, podejść pod samą kataraktę, a wejść schodami na górny parking (lub przejechać), aby obserwować ten cud natury z góry. Na górnym parkingu znajdziemy też sklepy z pamiątkami, toalety i kawiarnię.
Z Gullfoss związana jest piękna legenda o pasterzu i pastereczce, którą możesz usłyszeć na filmie.
Gorące źródła termalne Secret Lagoon (Gamla Laguin)
Kierując się z Gullfoss na południe w stronę wybrzeża, możemy przejechać przez miejscowość Fludir (Flúðir). Znajdziemy tam najstarszy publiczny basen termalny na Islandii, otwarty w 1891 roku. Znany jest jako Secret Lagoon.
Basen nie jest kryty, co jest jego największą atrakcją. Niezależnie od pory roku możemy wpatrywać się w ciemne niebo w poszukiwaniu zorzy polarnej, absorbując gorąc termalnych wód. Cały obiekt zachowano w stanie możliwie oryginalnym – dno niecki jest wysypane żwirem, a dookoła wija się ścieżki, po których można spacerować.
Pro tip: cena biletu jest stała, niezależnie od długości pobytu (normalny 3000 ISK). Bardzo dobrym pomysłem jest znalezienie noclegu gdzieś w pobliżu. Po intensywnym dniu można się wówczas doskonale zrelaksować w gorących wodach kultowej dla Islandczyków pływalni, czynnej w sezonie nawet do 22. Więcej informacji na: https://secretlagoon.is/
Sam skorzystałem z powyższego pro-tipu w czasie jednej z wypraw, tym razem jednak nocleg zaplanowałem nieco dalej, w okolicach Hvolsvöllur, korzystniej z punktu widzenia kolejnego dnia. Do przeczytania relacji o nim serdecznie zapraszam 🙂
24 września 2019
Po polsku jeździ się w autobusie, po rosyjsku na awtabusie a na Islandii można nawet pod autobusem… Da się? Są się!
Potwierdzam, da się.
Spróbuję odpowiedzieć na Twoje pytanie: Jak to jest, że woda w kranie jest przeźroczysta, a w jeziorku zielona?
Mechanizm powstania barwy jest taki sam jak w przypadku Jeziora Turkusowego na wyspie Wolin, położonego na południe od wsi Wapnica. W tym miejscu znajdowała się kopalnia kredy, a po zakończeniu jej eksploatacji (1954 r.) wyrobisko zaczęło stopniowo wypełniać się wodami podskórnymi i opadowymi. Nazwa powstałego sztucznego jeziora pochodzi od niebieskawo-zielonej barwy lustra wody wywołanej rozszczepieniem światła słonecznego w czystej wodzie i jego selektywnym odbiciem od białego podłoża kredowego z zalegających na dnie związków węglanu wapnia.
Brzmi to nieco zawile, ale konkluzja jest taka: woda jest ciągle przezroczysta, a jedynie kolor jej tafli obserwowanej z góry, wydaje się być ciemnozielony.
Statystycy, komentując tytuł popularnego walca Johanna Straussa II „Nad pięknym modrym Dunajem” (An der schönen blauen Donau, op. 314) stwierdzili, że Dunaj modrym bywa zaledwie przez kilka dni w roku, najczęściej zaś jest szary… bo w okolicach Wiednia jego dno ma właśnie taki kolor.