Po zwiedzeniu przygranicznych okolic Cypru Północnego postanowiłem udać się na wschód, w stronę mniej zamieszkanych terenów. Wybrałem drogę o nieznanym mi oznaczeniu, jednak biegnącą wzdłuż północnego wybrzeża. Widoki tym lepsze, im dalej od stolicy. Ruch drogowy na Cyprze Północnym odbywa się także po lewej stronie. Kierowcy są kulturalni, choć nie zawsze przestrzegają przepisów. Zdarzają się nawet fotoradary. Raczej nie groziłaby mi kara, ale z szacunku dla goszczącego mnie kraju, razem z miejscowymi karnie zwalniałem przy każdym karmniku. Cypr Północny był także pierwszym i jak dotąd jedynym miejscem, w którym po drogach wiatr ganiał… no właśnie, jak to się po polsku nazywa?
Zupełnie jak w filmie Znikający punkt. Droga miejscami dwupasmowa, wszyscy jadą 100 km/h, a z podobną prędkością przetaczają się te krzaczory. Doskonałe warunki na przeprowadzenie testu łosia.
Park Narodowy Karpaz / Dipkaraz
Ruch niewielki, więc i podróż mijała sprawnie. Po dojechaniu do ostatniej większej miejscowości, Dipkarpaz, w której miałem zamiar nocować, droga znacznie pogorszyła się. Wkroczyłem na teren Parku Narodowego Karpaz. Przed końcem drogi po prawej ciągnie się znana plaża Golden Beach – nie wzbudziła jednak jakichś szczególnych emocji u mnie, pojechałem dalej. Droga kończy się przy zabytkowej kapliczce prawosławnej i parkingu.
Są tam także sprzedawcy pamiątek. Charakterystycznym zwierzęciem występującym na tym terenie jest dziki osioł – a raczej osły, gdyż spacerują zazwyczaj grupkami.
Tutaj asfalt się kończy. Teoretycznie jest możliwość pojechać dalej, ale nikt się na to nie decydował, a odległość wydawała się umiarkowana, toteż poszedłem pieszo. Po drodze podziwiałem naturę, a także doskonale komponujące się w niej ślady bytności człowieka.
Na końcu półwyspu powiewała z daleka flaga. Tutaj wspomnę, że w Cyprze Północnym flagi zawsze występują parami. Północnocypryjska i turecka.
Gdy ścieżka zbliżała się do morza, zauważyłem niebywałe ilości śmieci tuż przy morzu. Zbyt dużo, aby mogli to pozostawić mieszkańcy wyspy – najwyraźniej prądy morskie zbierają to co statki i mieszkańcy krajów basenu Morza Śródziemnego wyrzucają i nie tonie i wyrzucają na brzeg. Są to zazwyczaj plastikowe butelki i inne podobne śmieci. Tak jak rano po polskich plażach chodzą hobbyści z wykrywaczami metali, tak i tutaj widziałem jedną albo dwie osoby przeszukujące dary Neptuna. Sam z ciekawości podniosłem jedną z butelek, ale nie bylem w stanie powiedzieć, z jakiego kraju pochodzi. Najbliżej położone, w odległości niespełna 100 km są Turcja (na północy) i Syria (na wschodzie).
Ta umiarkowana odległość przerodziła się w dobre 4 km, w końcu jednak dotarłem na miejsce. Koniec Cypru Północnego, obszar najdalej wysunięty na północ i zachód jednocześnie. Nikt nie niepokoił mojej nirwany ani nie przeszkadzał w kontemplacji widoków. Ze wzgórza z flagami rozpościera się całkiem niezły widok na cały park narodowy.
…dlatego też do dziś nie wiem, co mnie podkusiło, aby wrócić nie drogą którą przyszedłem, a pójść drugą stroną wybrzeża, a następnie skrócić przez las do parkingu. Na telefonie przecież pokazywało, że jest ścieżka, przerywaną linią. Ścieżka może faktycznie kiedyś była, ale na pewno już zarosła. Skończyłem na przedzieraniu się przez gęste krzaki tunelami wysokości osiołka (pewnie podążały w ten sposób do wodopoju). W pierwotnych planach miałem tylko podjechać na koniec wyspy, zobaczyć i zrobić zdjęcie, ale już nie pierwszy raz ponosi mnie natura.
Było już niemal ciemno, gdy w końcu dotarłem do samochodu. Patrząc po zarejestrowanym śladzie, nawet udało mi się mniej więcej zachować kierunek w lesie. Na parkinu nie było już innych samochodów, nie było sprzedawców, nie było nawet osiołków.
Pro tip: warto mieć w plecaku mały analogowy kompas, może okazać się pomocny gdy telefon odmówi posłuszeństwa. Podążając w ustalonym kierunku prędzej czy później na pewno wyszedłbym z lasu - bez punktu odniesienia można się kręcić w kółko całą noc.
Wróciłem do miejscowości Dipkarpaz. Z pewnym trudem odnalazłem swój nocleg, gdzie przyjął mnie sympatyczny właściciel o imieniu Murat. Czekał na mnie dość długo, ale nie wyglądał na osobę, która się gdziekolwiek spieszy. Zaciekawiony kim jestem, co tu robię o tej porze roku, pod koniec formalności wręczył mi butelkę wina. Nie byłem pewien czy to oferta komercyjna czy nie, ale powiedział że on nie używa alkoholu. Jak to nie używa? wyrwało mi się, po czym w mojej zmęczonej trudami dnia łepetynie przeskoczył trybik i skonstatowałem religię dominującą w Turcji, czyli islam. No miły gest, nie powiem. Skoro tak mnie potraktował, to mu od serca poradziłem, żeby umieścił się na jakimś znanym serwisie typu booking.com, a także podał na stronie internetowej współrzędne GPS, bo trafić przy kiepskich mapach i nazwach w różnych językach nie jest łatwo. Tak się nam miło rozmawiało, że postanowił mnie po chwili odwiedzić w moim domku.
Po półgodzinie, zgodnie z zapowiedzą zapukał Murat z notatnikiem – chyba wzbudziłem zaufanie, bo postanowił sobie wziąć moje porady do serca i przekazać osobie opiekującej się jego stroną internetową. Sprzedałem mu kilka zawodowych trików, a przy okazji wywiązała się interesująca rozmowa o życiu w Cyprze Północnym.
W czasach sprzed inwazji, mniejszość muzułmańska była raczej nieliczna na wyspie. Po dokonaniu się podziału wyspy prowadzona jest polityka zaludniania poprzez osiedlenia mieszkańców z kontynentu. Władze Turcji, poniekąd rozsądnie, wyszły z założenia, że należy wyrównać dysproporcje demograficzne i od lat osiedlają się tu przyjezdni z matecznika. Nota bene, analogiczne działania prowadzi Izrael w Palestynie – o tamtej wyprawie, dosyć srogiej, także będzie kiedyś opowieść 🙂 Murat, rocznik 1980, także przyjechał tu z Turcji i osiedlił się z rodziną. W takich rozmowach wskazana jest daleko posunięta wstrzemięźliwość w rozmowach na tematy polityczne, Stanów Zjednoczonych i tym podobnych, ale lawirując pomiędzy udało mi się dowiedzieć interesujących informacji i miło porozmawiać.
Pro tip: propaganda w mediach działa po obu stronach, a w tego typu koloniach ze zdwojoną siłą. U nas demonizuje się Muzułmanów, ale u nich przekaz także nie jest obiektywny. Rozmawiajmy z nimi, gdy odwiedzamy ich kraje. W ten sposób pokazujemy, że w opozycji do prymitywnego, nacjonalistycznego przekazu medialnego, jesteśmy także normalnymi ludźmi, których nie trzeba nienawidzić. Taka nasza mała cegiełka, aby świat był odrobinę znośniejszym miejscem do życia dla wszystkich.
Jak już wspomniałem, poczta nie dociera na Cypr Północny bezpośrednio, a przez Turcję. Dlaczego booking.com i inne światowe serwisy zawierały na tamten czas może 5 obiektów na cały kraj, a najbliższy od miejsca w którym byłem, w odległości ponad stu kilometrów? Otóż w ramach weryfikacji serwisy rezerwacyjne wysyłają na podany adres korespondencję. Adres jednak musi się zgadzać z fizyczną lokalizacją hotelu. Adresowanie przesyłki na Turcję nie przejdzie, a podanie Cypru spowoduje wysłanie jej na drugą stronę barykady, skąd raczej tu nie dotrze, ot i cały ambaras. Pozostają lokalne strony rezerwacyjne, lub szukanie bezpośrednio w Google. Przy okazji, wszystkie numery telefonów zaczynają się od +90, czyli również Turcja. W jaki sposób ta garstka kilku hoteli poradziła sobie z wymogiem rejestracji, można się tylko domyślać.
Zdecydowanie rekomenduję Glaro Garden przy okazji wizyty w okolicach.
Nikozja
Z Dipkarpaz do Nikozji jest ok. 140 km. Tym razem zdecydowałem się na szybszą drogę. Mimo to, nie przebiegła tak spokojnie jak do tej pory. Z uwagi na koniec weekendu ruch był większy i prędkości niższe.
Miałem też w pewnym sensie nieprzyjemną przygodę. Otóż jadąc drogą podobną do tej powyżej, widziałem przed sobą małą ciężarówkę. Jechała na pusto. Nagle tył podskoczył, a auto dachowało i wylądowało w rowie, tyłem do kierunku jazdy. Prawdopodobnie wybuchła przednia lewa opona, a brakujący ładunek nie docisnął tyłu do jezdni. Zatrzymałem się za nim i wybiegłem z auta. Gdy dotarłem do szoferki, zobaczyłem, że kierowca jest nieprzytomny. W tym momencie nadjechało kolejne auto, i kolejne, i kolejne. Wszystkie bez wyjątku zatrzymały się, a ludzie wyskoczyli i zaczęli pomagać. Jeden zadzwonił na pogotowie, inni próbowali pomóc rannemu. Niestety nie potrafiłem się porozumieć z tymi ludźmi, więc po chwili przyszła refleksja, że pomoc ranny ma już zapewnioną, a ja, obcokrajowiec z nieswoim samochodem bez papierów w sumie nie potrzebuję dodatkowych przygód, przesłuchań, a już na pewno oskarżeń – zatem dyskretnie oddaliłem się. Co mnie uderzyło to że w ciągu tych kilku minut żaden samochód nie ominął miejsca wydarzenia. Wszystkie które przejeżdżały zatrzymały się i starały udzielić pomocy. Żyjąc w izolacji międzynarodowej ludzi chyba przyzwyczajeni są, że mogą liczyć tylko na siebie, więc muszą się wspierać. Po kilku kilometrach minęła mnie w przeciwnym kierunku straż na sygnałach, a ja ze zdwojoną ostrożnością kontynuowałem podróż.
Zbliżając się do Nikozji, stolicy zarówno północnej jak i południowej części Cypru, dojrzałem wysokie zbocze góry. A na nim?
Oczywiście, jest to flaga Cypru Północnego. Podobieństwa do flagi Turcji są uderzające. Wieczorową porą włączane sekwencyjnie podświetlenie w początkowej fazie nie uwzględnia dwóch poprzecznych czerwonych linii, wyświetlając kontur identyczny z flagą Turcji. Po lewej stronie już bez podświetlenia, za to z przekazem: Ne mutlu Türküm diyene (pol. Jakże szczęśliwy jest ktoś, kto nazywa się Turkiem); tureckie motto narodowe.
Flaga jest gigantyczna, o wymiarach 425 x 250 metrów (ponad 10 ha), namalowana na zboczu Gór Kyreńskich. Dobrze widoczna z obu części Nikozji, zgodnie z przeznaczeniem, skutecznie irytuje Cypryjczyków po greckiej stronie granicy.
Cóż, każdy zamordyzm kraj autorytarny ma przerośnięte ego i kult swoich bohaterów. W Rosji stoją pomniki Lenina, w Turcji Ataturka, dalsze przykłady P.T. Czytelnik z łatwością wymieni samodzielnie.
Nikozja
Nikozja jest stolicą Cypru, zarówno greckiej jak i tureckiej części. Przez środek miasta biegnie strefa demarkacyjna, miejscami o szerokości zaledwie kilkunastu metrów. Miasto zamieszkane jest przez ponad 200 tysięcy ludzi, większość po stronie greckiej.
Stare miasto w części tureckiej to wąskie uliczki i mnóstwo butików. Kupić tu można wyroby jubilerskie, a także podrabiane ubrania i galanterię wielu światowych marek – wszystko pod jednym dachem.
Są tu także przyjemne knajpki, w których można dobrze zjeść – tym razem w 100% oryginalnego, tureckiego kebaba czy falafela, popijając kawą po turecku lub słodką herbatą. W niewielkich ogródkach restauracyjnych przy stolikach leżą koce do okrycia się, a przyjemną temperaturę dodatkowo utrzymują gazowe promienniki. Największymi beneficjentami wydają się być wszędobylskie koty, które w przerwie w od wylegiwania się w cieple, krążą między stołami w oczekiwaniu na smaczne kąski.
Poza dobrze utrzymaną starym miastem i nieodłącznym targiem,
Idąc wzdłuż zielonej linii można obserwować mniej reprezentacyjne miejsca, opuszczone przed laty.
Dzisiaj przekroczenie granicy dla obywateli Unii Europejskiej nie stanowi problemu. Polacy mogą to robić na podstawie paszportu. Bezpłatna wiza jest wydawana na miejscu, a w praktyce istnieje tylko pod postacią wpisu w systemie informatycznym. Gdybym jednak z terenu Cypru Północnego chciał udać się do Turcji (samolotem czy promem), potrzebny będzie paszport i oddzielna wiza, za ok. 30 USD.
Oto najpopularniejsze piesze przejście graniczne, przy ulicy Ledra. Nazwa wzięła się od luksusowego hotelu, który przy podziale miasta trafił w obszar strefy demarkacyjnej. Obecnie stacjonują tam wojska i administracja ONZ, wykorzystywany jest także do oficjalnych spotkań.
Na terenie Nikozji znajduje się także przejście drogowe. Wykorzystałem resztę posiadanej waluty (w Cyprze Północnym obowiązuje lira turecka) tankując samochód i udałem się, nieco z duszą na ramieniu do świata zachodniego. Musiało mi dobrze patrzeć z oczu, bo kontrola wjazdowa ograniczyła się do podania paszportu przez okienko. Zapewne z tego też powodu Cypr nie należy do strefy Schengen.
Znalazłem się ponownie na terenie Unii. Telefon dzwonił taniej, w sklepach ceny w euro zamiast w lirach, widać większą zamożność i lepiej utrzymane chodniki. Z jednej strony poczułem ulgę, z drugiej żal, bo jednak turecka część Nikozji była dla mnie dużo bardziej fascynująca. Po greckiej stronie sporo szklanych biurowców mieszczących siedziby wielkich światowych koncernów, na skrzyżowaniach McDonalds, KFC, Starbucks. Widok, jaki spotkamy w każdym europejskim mieście, globalizacja. Cypr Północny jest jednym z niewielu miejsc, które odwiedziłem, a które nadal opierają się globalizacji.
Tym razem bez trudu odnalazłem swój nocleg. Z samoobsługowej skrytki pobrałem kluczyk do podstawowo wyposażonego pokoju z widokiem na nic, za to w cenie czterech gwiazdek w Kyrenii. Poszedłem na spacer, zobaczyć starówkę z drugiej strony. Budynki były piętrowe, na dole także restauracje. Doszedłem do pieszego przejścia granicznego i spojrzałem na drugą stronę w miejsce, w którym stałem zaledwie trzy godziny wcześniej. Zarówno wtedy jak i teraz wydawało mi się, że patrzę na inny świat.
Muzeum Cypru
Następnego dnia postanowiłem odwiedzić Muzeum Cypru. Jest ono poświęcone głownie archeologii i sztuce. Polacy prowadzili rozlegle badania archeologiczne na terenie wyspy już w latach 60. XX wieku. Poza wartością naukową, ich odkrycia były bardzo miło przyjmowane przez cypryjskie władze, gdyż dostarczały wielu dowodów na greckie korzenie wyspy. W obliczu obecnego konfliktu ma to niebagatelne znaczenie.
Z okazji pięćdziesięciolecia polskich wykopalisk archeologicznych zorganizowano całkiem dużą wystawę. Zarówno w przypadku odsłoniętych posadzek w okolicach Limassol jak i tutejszych znalezisk, pomimo mojej ignorancji w temacie, muszę przyznać, że eksponaty robią duże wrażenie – ich szczegółowość, delikatność a także piękno. Pochodzą nieraz sprzed naszej ery!
Na tym zakończyłem swoją cypryjską przygodę. Wyspa znana głównie z kurortów turystycznych ma ciekawą i niełatwą historię oraz dużą różnorodność. Z chęcią jeszcze tam kiedyś wrócę, aby zobaczyć to, czego nie udało się za pierwszym razem.
Czego nie zobaczyłem, a prawdopodobnie warto
Po części z braku czasu, wiedzy i dostatecznego przygotowania nie byłem w tych miejscach – nie znaczy to bynajmniej, że są mniej ciekawe, jedynie nie dałem rady:
- góra Olimp wraz z całym masywem, sięgająca niemal 2000 metrów n.p.m. Wysokość tym bardziej znacząca, że niemal bezwzględna, w odniesieni do niedaleko położonego morza. Podobno są tam nawet ośrodki narciarskie.
- słone jeziora w okolicy Larnaki, z różowymi flamingami. Byłem, próbowałem coś zaobserwować, ale bezskutecznie. Może pora nie ta, może miejsce złe.
- marina w Paphos, podobno ładna, ale poza niewielkim deptakiem i rozległymi stanowiskami archeologicznymi nie zauważyłem niczego takiego. Czyli albo nie trafiłem, albo nie aż tak ładna jak mówią.
Wskazówki praktyczne
- Podróżując zimą warto wypożyczyć samochód. Umiarkowany ruch sprzyja stawianiu pierwszych kroków w ruchu lewostronnym. Kosztuje to niewiele (za tydzień zapłaciłem poniżej 200 zł), a połączenia autobusowe są rzadkie i nie docierają w wiele ciekawych miejsc. Pociągów na Cyprze – brak 🙂
- W greckiej części obowiązuje waluta euro, w tureckiej lira.
- Korzystanie z telefonu i internetu w części tureckiej jest drogie, ale wszystko inne – tańsze.
- Poszukiwanie noclegów w części greckiej – na zasadach ogólnych, w tureckiej – przez lokalne portale. Poza sezonem z powodzeniem można rezerwować z dnia na dzień.
- Zasięg działania polskiej ambasady w Nikozji nie obejmuje Cypru Północnego, więc jesteśmy zdani na siebie.
Dziękuję za dotarcie aż do samego końca. Zachęcam do komentowania i pytań – w miarę możliwości chętnie odpowiem!
Przedwczoraj byliśmy w Dipkarpaz, właśnie w drodze do rezerwatu z osłami i końca półwyspu. Polecamy niepozorną restaurację o nazwie Arkadaşlar Restaurant przy skręcie w prawo, naprzeciwko całkiem nowoczesnego placu zabaw.
Bardzo sympatyczna pani uciekła nam w piecu wyśmienitą pitę, pozwoliła nagrać, jak ją robi. Po angielsku łatwiej było porozumieć się z nią, niż z większością napotkanych przez nas mieszkańców Nikozji. Można płacić kartą. Za dwie wielkie pity i 2 puszki coli chciała 170 lir.